Po raz pierwszy umieszczam tu swoje opowiadanie, choć do młodzieży już nie należę. Za to fantastykę kocham od zawsze i to bardziej niż słodycze.
Po raz pierwszy umieszczam tu swoje opowiadanie, choć do młodzieży już nie należę. Za to fantastykę kocham od zawsze i to bardziej niż słodycze.
1.
Kil-aal siedział zatopiony w myślach. W swoim długim życiu musiał stanąć w obliczu wielu poważnych problemów, ale żaden z nich nie dotyczył zagłady całej planety. Jednak tym razem na jego barkach spoczął ciężar, z jakim normalna istota nie byłaby w stanie sobie poradzić.
Drzwi jego gabinetu otworzyły się bezszelestnie, a do pomieszczenia wkroczył najbardziej zaufany współpracownik Wielkiego Ministra. Baal-aak był jednym z największych umysłów tego świata. Oddany dla wielkich spraw i pracowity. Potrafił też przedłożyć dobro ogólne ponad interes jednostki. Potrafił także wybrać mniejsze zło, jeśli była taka potrzeba.
– Witaj Kil-aal. Niech Wielkie Słońce ogrzewa twój dom.
– Chyba już niedługo. Jeżeli nie zrobimy czegoś w ciągu jednego, może dwóch pokoleń, po naszej rasie nie zostanie nawet wspomnienie.
– Moje analizy dobiegają końca. Wygląda na to, że jest szansa.
Kil-aal podniósł oczy, a w jego myślach po raz pierwszy od długiego czasu zaświecił jaśniejszy promyk. Od miesięcy żył nadzieją, która z każdym dniem gasła, choć nie mógł przed nikim okazać zwątpienia.
– Mów proszę. Jeżeli tylko jest cokolwiek, co może nas uratować, podejmę każdą próbę.
– Znaleźliśmy planetę. To świat, na którym nasz gatunek może żyć z powodzeniem. Wszystko wskazuje na to, że panują tam odpowiednie warunki. To może być nasza szansa.
– Natychmiast wysyłajcie sondy. A zaraz za nimi ekspedycje zwiadowcze.
Wielki Minister podniósł oczy, a zaraz potem utonął we własnych myślach.
2.
Kolejne działania nastąpiły bardzo szybko. Musiało tak być, jeśli operacja miała dać szansę na przetrwanie starego ludu planety, którą jej mieszkańcy nazywali Aruumeena. Pierwsze sondy szybko dotarły w okolice odkrytej planety i potwierdziły, że istnieje tam odpowiednia atmosfera, a także rozwinięte życie roślinne i zwierzęce. Wszystko wyglądało nadzwyczaj optymistycznie. Choć trudno było uwierzyć w takie szczęście, radość zakiełkowała w sercu starego ludu.
Jednak sondy odkryły coś jeszcze. Na planecie rozwijała się cywilizacja. Bardzo dziwna cywilizacja.
– Więc mówisz Baal-aaku, że nie ma szans na przeprowadzkę na Planetę Oceanów?
– W normalnych okolicznościach nie będzie to możliwe…
– Ale przecież ta planeta mogłaby pomieścić jeszcze dziesięć innych ludów z pożytkiem dla każdego z nich. Zawieziemy im przecież naszą przyjaźń i pomoc. Ta cywilizacja znajduje się na takim poziomie rozwoju, że nasza obecność byłaby dla nich wielką szansą na niesłychany rozwój, na pokonanie praw ewolucji i wstąpienie na wyższy poziom rozwoju duchowego i kosmicznej równowagi.
– Oni nie będą chcieli przyjąć nas i naszej przyjaźni.
– Przecież to jakiś absurd. Czy istnieją jakiekolwiek racjonalne powody dla takiego zachowania?
– W tych istotach nie ma śladu racjonalności. Nasz pierwszy kontakt zawsze kończył się panicznym strachem, agresją, próbą eksterminacji, a co najbardziej zdumiewające, w końcu próbami całkowitego zaprzeczania naszego istnienia. Nigdy nie okazaliśmy żadnej agresji, ale każda próba kontaktu kończyła się ucieczką, atakiem i siermiężnymi wysiłkami, by ukryć naszą wizytę. Bez wątpienia oni nie przyjmą spokojnie naszego lądowania i sam fakt naszego pojawienia się potraktują jako atak. Możemy być pewni, że będą próbować nas zniszczyć.
– Ale jak to możliwe? Przecież to nie ma żadnego sensu.
Lud Aruumeeny poświęcał czas na podejmowanie prób zrozumienia wszechświata i osiągnięcia jedności z jego prawami. Zachowanie tej dziwnej cywilizacji nie mieściło się w normalnym pojmowaniu tych praw. Dlatego ani Wielki Minister, ani żaden z jego doradców nie potrafili pojąć takich reakcji. Jednak los własnego ludu był najwyższym imperatywem. Poczucie odpowiedzialności za jego istnienie zmuszało do podjęcia najtrudniejszej decyzji.
– A więc dobrze. Skoro nie ma innego wyjścia, będziemy musieli opanować tę planetę siłą. A dopiero potem przekonamy jej mieszkańców, że nasze współistnienie nie jest niczym złym.
Wkrótce potem kolejne sondy wyruszyły ku Planecie Oceanów, by zbierać informacje o tej szalonej cywilizacji, a w ślad za nimi ruszyli nowi zwiadowcy. Tym razem nie szukali kontaktu, a przynajmniej nie jako obcy. Ich celem było poznanie społeczeństwa i jego charakteru. Nie próbowali zrozumieć tych dziwnych stworzeń, bo nie wydawało się to możliwe, chcieli jedynie wiedzieć, z czym przyjdzie im się zmierzyć, by ponieść jak najmniejsze straty w przyszłych bitwach. Chcieli też, by ofiar po stronie przeciwnika było możliwie mało, choć planeta musiała być opanowana za wszelką cenę.
3.
Rada Ministrów zbierała się tylko raz w roku. Były to bardziej spotkania towarzyskie, niż rozmowy decydujące o kierunkach rozwoju planety, bo społeczeństwo Aruumeeny nie potrzebowało biurokracji, aparatu przemocy, czy milionów praw pilnujących, by obywatel trzymał się w ramach wyznaczonych mu przez wcale nie mądrzejszych od niego urzędników. Wystarczyło kilka prostych praw, tak naturalnych, jak wschody i zachody słońca. Istniały oficjalne instytucje, lecz były one bardziej dowodem tezy, że bez nich Aruumeeńcycy radzili by sobie równie dobrze. Jednak teraz, w czasie kryzysu, na barki Rady Ministrów spadła prawdziwa odpowiedzialność i potrzeba działania. Po raz pierwszy o wielu lat, społeczeństwo całej planety oczekiwało od swoich ministrów, że okażą się mądrzejsi od niego samego.
Kil-aal wcale nie wydawał się być spokojny. Spośród ministrów miał największą wiedzę o tym, co działo się w związku z planowaną relokacją ludu, najlepiej też wiedział, że może się to okazać niemożliwe.
– Niech głos zabierze Baal-aak, który zebrał całą naszą dotychczasową wiedzę i najlepiej zna wszystkie okoliczności.
– Wysoka Rado – zaczął Baal-aak, a jego głos był zdecydowany i pełen pewności siebie. To co powiem może wydać się dziwne, ale zostało poparte dokładnymi badaniami. Znaleźliśmy planetę, na którą możemy przenieść nasz lud. Spełnia ona wszystkie warunki i jest gwarancją naszego dalszego istnienia. Na planecie rozwinęła się cywilizacja, o której wiemy, że nie przyjmie nas z otwartymi rękami. Jest to cywilizacja znacznie młodsza i bardziej prymitywna. Postanowiliśmy więc, że w naszej sytuacji nie mamy innego wyjścia, jak tyko opanować tę planetę siłą. Jednak nie ma wątpliwości, że będzie to niemożliwe.
Zdumienie i niedowierzanie zagościło na twarzach wszystkich ministrów. Nie było w ich naturze, by gwałtownie wyrażać swoje uczucia jednak byli wyraźnie wzburzeni. Baal-aak kontynuował.
– Choć cywilizacja ta znajduje się na niskim poziomie rozwoju, charakteryzuje się ona ogromnym poziomem agresji i gwałtowności. Emocjonalnie jest niedojrzała, ale ma w sobie takie pokłady nienawiści, że większość swoich wysiłków koncentrowała na rozwoju broni i sposobów pozbawiania życia innych istot. Nie potrafi więc rozwiązać swoich problemów energetycznych i społecznych, nie rozwija swojej duchowości, ale w dziedzinie prowadzenia wojny i zabijania osiągnęła poziom niewyobrażalny. Posiada ogromne ilości strasznej broni i pewne jest, że zanim wylądujemy, bez zadawania jakichkolwiek pytań zostaniemy zniszczeni. W bezpośrednim starciu nie mamy żadnych szans z tymi prymitywnymi istotami.
– A więc jednak zginiemy. Bez względu na to, czy stanie się to na Aruumeenie, czy na Planecie Oceanów. Nie ma dla nas nadziei. – W głosie Tee-Ianaa słychać było rozpacz.
– Nie! – Baal-aak był pewien swoich słów. Nie mamy wyjścia. Musimy pokonać te istoty. Nie zdołamy tego uczynić prostą siłą, ale jesteśmy przecież od nich mądrzejsi. Dlatego nasi naukowcy wymyślili inny plan. Pokonamy ich w taki sposób, że nawet nie będą o tym wiedzieć!
4.
– Więc całą operacje da się przeprowadzić szybko i skutecznie?
Kil-aal był zmartwiony. Wiedział, że jego lud zostanie uratowany, ale nie miał pewności, czy koszt tego ocalenia może być zaakceptowany przez rozumną istotę. Jednak wyjścia nie było.
– Na pewno tak. Kluczowym elementem okaże się ich niedojrzałość społeczna. Nie możemy ich pokonać fizycznie, ale opanujemy planetę poprzez zniszczenie ich jako społeczeństwa, poprzez rozwiązanie ich więzi społecznych, plemiennych i rodzinnych. Doprowadzimy do tego, że żaden z nich nie będzie odczuwał potrzeby przebywania z innymi, że będzie żył w sztucznym świecie, żył ułudą i iluzją prawdziwego życia, nie dostrzegając świata wokół siebie. A w ten sposób, ich lud stanie się slaby, niezdolny do prawdziwego działania i podporządkowany naszym nakazom. Stworzymy im nową rzeczywistość. Taką, jaka będzie nam odpowiadać.
– Ale to przecież takie okrutne.
– To dla nas jedyne wyjście. By plan się powiódł, musimy najpierw wyposażyć ich w odpowiednią technologię, ale trzeba zrobić to w taki sposób by nie zauważyli, iż pochodzi ona z zewnątrz.
– Czy to możliwe? Nie zorientują się, że sami tego nie wymyślili?
– Są tak zadufani w sobie, że naprawdę uwierzą, iż to wytwór ich własnej cywilizacji. Są już na takim poziomie rozwoju, że przeskok do technologii, która pozwoli nam wprowadzić nasz plan będzie duży, ale nie będzie to przejście od wynalezienia koła do lotów w kosmos. Nawet nie będą się zastanawiać, kto i w jaki sposób wymyślił ten sprzęt. Przyjmą go jako naturalny etap rozwoju, a już po chwili nie będą potrafili bez niego żyć. A potem będą już tylko oni i ich urządzenia. Kiedy my wylądujemy i pojawimy się pośród nich, nie będzie już ich nic innego obchodzić. Nie będą też w stanie się zorganizować i przeciwstawić. A my poprzez stworzone przez siebie kanały przekazywania informacji wtłoczymy w ich mózgi to, co będzie nam wygodne. Taki lud, całkowicie bezwolny i przekonany o tym, że prawda jest tam, gdzie ją pokażemy będzie już tylko elementem otoczenia na tej planecie. A my będziemy mogli urządzić się tam po swojemu.
– Niesamowite. I jak nazwałeś tę operację?
– Facebook Wielki Ministrze.
Kil-aal zamyślił się nad okrucieństwem tego wyrafinowanego planu.
Witamy na portalu. :-)
OK, jest jakiś pomysł. W dużej części fabuła jest przewidywalna, ale nadrobiłeś końcówką. Nie lubię dziadostwa…
Tekst odrobinę sztywny, często postacie nie mówią, tylko wygłaszają przemówienia. Może to celowe, może Twoje uduchowione ufoludki tak się wyrażają. Ale nie brzmi to zbyt dobrze.
Jak na debiut to wykonanie bardzo przyzwoite. Niedomaga Ci interpunkcja. Wołacze, Majstrzejurku, oddzielamy przecinkami od reszty zdania. Czasami coś tam jeszcze zgrzytnie – literówka albo coś innego, ale rzadko.
Oddany dla wielkich spraw i pracowity.
IMO, oddany wielkim sprawom albo oddanie dla wielkich spraw.
Po raz pierwszy o wielu lat,
Literówka.
– Wysoka Rado – zaczął Baal-aak, a jego głos był zdecydowany i pełen pewności siebie. To co powiem może wydać się dziwne,
A tu brakło myślnika. BTW, przecinek po “powiem”. I może jeszcze po “to”, ale nie jestem pewna.
Babska logika rządzi!
Jeszcze parę lat temu ta wizja byłaby świetnym materiałem na teorię spiskową ;) Dziś jednak świat ciut się zmienił i po raz pierwszy od bardzo dawna przyrost nowych userów na fb znacząco zwolnił. Na dodatek najprawdopodobniej pod koniec roku fejs zniknie z Rosji… Chociaż w sumie… A jeśli Władimir wie o tych twoich kosmitach i zamierza ich pokonać :D
Pełna zgoda z opinią Finkli. Napisane trochę zbyt sztywno, jak zwykle niezrozumiała dla mnie predylekcja kosmitów do imion z dużą liczbą samogłosek ;), ale pointa ratuje sprawę. Z początku myślałam, że to jakaś wariacja na temat przypomnianych tu niedawno na HP “Potworów” Sheckleya, ale nie.
Literówek trochę jest, np. “całą operacje” zamiast “operację”, ale czytałam wczoraj jeszcze w komunikacji miejskiej z komórki, więc nie miałam jak zrobić łapanki.
http://altronapoleone.home.blog
Po raz pierwszy umieszczam tu swoje opowiadanie, choć do młodzieży już nie należę.
Ooj, do ZMP można było należeć do trzydziestego trzeciego roku życia :)
problemów, ale żaden z nich nie dotyczył zagłady
Czy problem dotyczy?
Oddany dla wielkich spraw
Oddany wielkim sprawom.
przedłożyć dobro ogólne ponad interes
Przełożyć – przedkłada się obwarzanki nad wafelki lub kolarstwo nad pływanie :)
Jeżeli nie zrobimy czegoś w ciągu jednego, może dwóch pokoleń, po naszej rasie nie zostanie nawet wspomnienie.
Niejednoznaczność – muszą coś zrobić w określonym czasie, czy w określonym czasie wyginą?
w jego myślach po raz pierwszy od długiego czasu zaświecił jaśniejszy promyk
Zamotane metafory. Nadzieja gasła, chociaż nie mógł okazać zwątpienia?
Mów proszę
Mów, proszę.
To świat, na którym nasz gatunek może żyć z powodzeniem. Wszystko wskazuje na to, że panują tam odpowiednie warunki.
Wybierz jedno z tych zdań, oba – to za dużo.
podniósł oczy
Z podłogi, jak mniemam.
potem utonął we własnych myślach
Bul, bul, bul. Przeczytaj to na głos. Pomijając, że łamiesz idiom, to po prostu zbyt patetyczne.
Musiało tak być, jeśli operacja miała dać szansę na przetrwanie starego ludu planety, którą jej mieszkańcy nazywali Aruumeena.
Przegadane. Skreśliłabym całe zdanie i nazwę planety dała gdzieś wcześniej.
Wszystko wyglądało nadzwyczaj optymistycznie.
Optymizm jest postawą, jaką wykazują istoty rozumne. Możesz napisać, że widok napawał optymizmem, ale optymistyczny być nie mógł.
Zawieziemy im przecież
Tym ludom?
takim poziomie rozwoju, że (…) niesłychany rozwój, (…) poziom rozwoju duchowego
Trzy razy "rozwój".
W tych istotach nie ma śladu racjonalności.
Ooj, nie przesadzaj. Wszyscy to odkrywają, jakby było zakryte.
każda próba kontaktu kończyła się ucieczką, atakiem i siermiężnymi wysiłkami, by ukryć naszą wizytę
Znowu powtórzenie. Ponadto: co to znaczy "siermiężny"?
Bez wątpienia oni nie przyjmą spokojnie
Składnia: Bez wątpienia nie przyjmą spokojnie. Zdania są mocno okrągłe i nienaturalne, ale w końcu mówią kosmici, więc niech Ci będzie.
poświęcał czas na podejmowanie prób
Krócej: poświęcał czas na próby.
osiągnięcia jedności z jego prawami
W jaki sposób?
los własnego ludu był najwyższym imperatywem
Imperatyw jest to nakaz moralny – lud nie może być imperatywem.
Poczucie odpowiedzialności za jego istnienie
To on sprawił, że lud zaistniał?
że nasze współistnienie nie jest niczym złym.
Nasze współistnienie z czym? Nie chodzi Ci raczej o: że możemy współistnieć pokojowo?
Ich celem było poznanie społeczeństwa i jego charakteru. Nie próbowali zrozumieć
Trochę niekonsekwentnie – może raczej zbierali informacje?
praw pilnujących
Prawo niczego nie pilnuje.
praw, tak naturalnych, jak wschody i zachody słońca
Tysiące filozofów polityki krzyknęło wielkim głosem i zostało nagle uciszonych.
dowodem tezy, że bez nich Aruumeeńcycy radzili by sobie równie dobrze
Radziliby. Po co komu instytucje, których nie potrzebuje?
spadła prawdziwa odpowiedzialność i potrzeba działania
Potrzeba spadła?
wcale nie wydawał się być spokojny.
Skróć: wcale nie wydawał się spokojny.
miał największą wiedzę o tym
Po polsku: wiedział najwięcej o tym.
co działo się
Składnia: co się działo.
jest gwarancją naszego dalszego istnienia
Nie po polsku.
młodsza i bardziej prymitywna
Młodsza i bardziej prymitywna od naszej.
nie mamy innego wyjścia, jak tyko opanować tę planetę siłą
Nie ma już innych planet we wszechświecie? Nie można zbudować sfery Dysona? Dlaczego?
Zdumienie i niedowierzanie zagościło
Zagościły. Liczba mnoga.
Nie było w ich naturze, by gwałtownie wyrażać swoje uczucia jednak byli wyraźnie wzburzeni
Powtarzasz "być". Ja napisałabym: Gwałtowne wyrażanie uczuć nie leżało w ich naturze, ale widać po nich było wzburzenie.
znajduje się na niskim poziomie rozwoju
Jest. "Znajduje się" na odniesienie tylko do położenia w przestrzeni. Powtarzasz "się".
Emocjonalnie jest niedojrzała, ale ma w sobie takie pokłady nienawiści
To się chyba nie wyklucza?
A w ten sposób, ich lud stanie się slaby
Raczej: Dzięki temu staną się słabi.
gdzie ją pokażemy będzie
Gdzie ją pokażemy, będzie.
Facebook Wielki Ministrze.
Facebook, Wielki Ministrze.
A, to oni? Wiedziałam :) dlatego nie mam tego świństwa. A poważnie – nie jest źle, widać pomysł. Przyszło mi do głowy coś zbliżonego (wrr, teraz muszę to odłożyć na później :P). Wykonanie jeszcze nie idealne, ale ćwicz dalej.
Tekst odrobinę sztywny, często postacie nie mówią, tylko wygłaszają przemówienia.
O, to, to.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Co do zapisu nie będę się wypowiadał, bo sam często kuleję w tej materii. Odnośnie treści to pomysł fajny, historia jednak zbyt przewidywalna. W drugiej części już łatwo się domyślić, że mamy do czynienia z naszą cywilizacją. Dodatkowo nie pasuje mi tutaj za bardzo pomysł, że zaawansowana technologicznie obca rasa nie jest w stanie poradzić sobie z obecnym ludzkim arsenałem. Fakt, broń jądrowa jest znacznym postępem jaki poczyniła ludzkość w ostatnim wieku, lecz nie na tyle dużym by kosmici jak to ładnie ująłeś na “ wyższym poziomie rozwoju duchowego i kosmicznej równowagi” nie mogli sobie z nią poradzić. I na koniec, tak jak wspomniał kolega wcześniej, parę lat temu ta historia miałaby znacznie mocniejszy wydźwięk.
Oczywiście to tylko moje spostrzeżenia i masz pełne prawo się z nimi nie zgodzić ;)
– Witaj[+,] Kil-aal.
– Mów[+,] proszę.
Były to bardziej spotkania towarzyskie, niż rozmowy decydujące o kierunkach rozwoju planety, bo społeczeństwo Aruumeeny nie potrzebowało biurokracji, aparatu przemocy, czy milionów praw pilnujących, by obywatel trzymał się w ramach wyznaczonych mu przez wcale nie mądrzejszych od niego urzędników. Wystarczyło kilka prostych praw, tak naturalnych, jak wschody i zachody słońca. Istniały oficjalne instytucje, lecz były one bardziej dowodem tezy, że bez nich Aruumeeńcycy radzili by sobie równie dobrze.
Nie pasuje mi ten fragment, bo pokazuje funkcjonowanie Aruumeeńczyków widziane oczami Ziemian, ale podane przez Aruumeeńczyka, dla którego to powinno być czymś zwyczajnym, czego nie trzeba opisywać. Ale możemy przyjąć, że się czepiam ;)
– Nie! – Baal-aak był pewien swoich słów. Nie mamy wyjścia.
Gdzieś wcześniej też jest taki zapis. Powinno być:
– Nie! – Baal-aak był pewien swoich słów. – Nie mamy wyjścia.
– Więc całą operacje da się przeprowadzić szybko i skutecznie?
Literówka.
– Facebook[+,] Wielki Ministrze.
Zasadniczo dość szybko wiadomo, o co chodzi z Planetą Oceanów. Również pod koniec facebook nie jest zaskoczeniem. Inwazja jak inwazja, nawet bym powiedziała, że taka subtelna ;)
Natomiast jest całkiem przyzwoicie napisane, czyta się dobrze.
Sugerowałabym poprawianie błędów na bieżąco – niech kolejni czytelnicy skoncentrują się już tylko na fabule ;)
No i fajnie byłoby, gdybyś odezwał się pod swoim opowiadaniem (i cudzymi też), lubimy gadać ;)
Przynoszę radość :)
Arfir wybacz, sama technologia nie wystarczy do wygrania wojny. Nie pamiętam dokładnie który z niemieckich feldmarszałków powiedział w 1941, iż nie interesuje go jak potężny pancerz mają rosyjskie czołgi, ani też siła ich dział, lecz to, czy ich załogi są gotowe walczyć.
To działa nawet teraz. Zdeterminowani, uzbrojeni w kałasze goście w rozdeptanych sandałach pod flagami ISIS zdobyli sobie olbrzymie terytoria w Iraku i Syrii a potężne regularne armie uzbrojone w masy sprzętu (Irakijczycy mieli np amerykańskie Abramsy) nie potrafiły sobie poradzić. W Afganistanie zresztą jest podobnie kolejne potężne armie nie potrafią poskromić gości z kałachami (kostrukcja z 1947). Może ci kosmici maja tak samo. Świetny sprzęt lecz niewiele determinacji?
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że cała historia została wymyślona i opisana po to, aby mogło paść ostatnie zdanie.
Wykonanie mogłoby być lepsze. Przeszkadzały mi powtórzenia i nadmiar zaimków.
Ta cywilizacja znajduje się na takim poziomie rozwoju, że nasza obecność byłaby dla nich wielką szansą na niesłychany rozwój, na pokonanie praw ewolucji i wstąpienie na wyższy poziom rozwoju duchowego… –> Czy to celowe powtórzenia?
…by ukryć naszą wizytę. Bez wątpienia oni nie przyjmą spokojnie naszego lądowania i sam fakt naszego pojawienia się potraktują jako atak. Możemy być pewni, że będą próbować nas zniszczyć. –> Powtórzenia.
– Niech głos zabierze Baal-aak, który zebrał całą… –> Nie brzmi to najlepiej.
…charakteryzuje się ona ogromnym poziomem agresji i gwałtowności. Emocjonalnie jest niedojrzała, ale ma w sobie takie pokłady nienawiści, że większość swoich wysiłków koncentrowała na rozwoju broni i sposobów pozbawiania życia innych istot. Nie potrafi więc rozwiązać swoich problemów energetycznych i społecznych, nie rozwija swojej duchowości… –> Nadmiar zaimków.
…ich lud stanie się slaby… –> Literówka.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
sama technologia nie wystarczy do wygrania wojny. Nie pamiętam dokładnie który z niemieckich feldmarszałków …
Tego też nie wiem (i nie chce się łatwo wyguglać, niestety, trzeba by pewnie dokładny cytat, najlepiej po niemiecku), ale ze swojej działki mogę dodać, że w wojnie francusko-pruskiej Francuzi byli technologicznie daleko do przodu przed Prusami, a przegrali, bo nie zrobili byli reformy na wzór pruski i nie mieli przeszkolonych rezerw. Na braku ludzi poległ już Pyrrus dwa tysiące lat wcześniej.
http://altronapoleone.home.blog
Dziękuję za wszystkie uwagi i komentarze. Dopiero zaczynam swoją aktywność na tym forum, dlatego nie wiedziałem, czy można (należy) poprawiać swój tekst uwzględniając przedstawione uwagi, ale jak rozumiem, jest to wręcz wskazane :)
To prawda, że historia została wymyślona po to, żeby mogło paść ostatnie zdanie. Mam też świadomość tego, że szybko wiadomo, iż mamy do czynienia z Ziemią. Z założenia puentą i zaskoczeniem miała być dopiero końcówka. Generalnie, starałem się zwrócić uwagę na dwie rzeczy – po pierwsze, że media społecznościowe niezauważalnie niszczą więzi społeczne pod pozorem ich budowania i po drugie, że tak duży postęp technologiczny w dziedzinie informatyki jest wręcz nienaturalny. Przecież sami tego wszystkiego nie mogliśmy wymyślić, a poza tym, nikt przecież nie wie, jak tak naprawdę działa komputer. Połączenie tych dwóch spraw jasno wskazuje, że musiał więc to być spisek obcych :)
-- Keep Watching The Skies --
Ja wiem, jak działa komputer. No, tak z grubsza. :-)
Nie wykluczam, że jestem kosmitką. ;-)
Babska logika rządzi!
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
MPJ 78, ale ja nie twierdzę tutaj że sama technologia wystarczy do wygrania wojny. Co więcej na temat aktualnych konfliktów zbrojnych mógłbym się sporo wypowiedzieć, gdyż studiuję kierunek z tym związany a co za tym idzie rozumiem również fenomen ISIS czy innych “słusznych wojen”. Mój komentarz padł w kontekście opowiadanej historii, gdzie mamy do czynienia z obcą zaawansowaną cywilizacją zdolną do podróży międzygwiezdnych a nie partyzantami ukrywającymi się w górach. I na koniec kwestia braku determinacji obcych. Co może ich bardziej motywować do działania niż nadchodząca wizja zagłady gatunku? Na chwilę obecną nie znajduję wyższego priorytetu dla Kil-aala i jego ludzi niż przetrwanie.
Podpiszę się obydwiema rękami pod opiniami Finkli i Drakainy. Tekst zyskałby na lekkim “poluzowaniu” wypowiedzi postaci.
Pomysł jednak jest, całkiem ciekawy.
Wykonanie chropowate zwłaszcza przez zaimki, ale czytało mi się mimo to nieźle. Chwytaj przydatne linki:
Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794
Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112
Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550
Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego
Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:
http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850
Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:
http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133
Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676
Powodzenia!
Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?